
Tytuł: Wszystkie złe pomysły
Gatunek: komedia
Rating: PG13
Beta: Maade
Była pora obiadu. Draco siedział w Wielkiej Sali, dźgał widelcem swój talerz i zastanawiał się co do jasnej cholery podkusiło go, żeby po treningu quidditcha wchodzić do szatni Gryfonów.
Pamiętał, że usłyszał, jak Weasley mówił do reszty chłopaków, by nie czekali na Harry’ego, bo się guzdra. Tu pojawił się pomysł, aby przydybać Pottera samego w szatni - Merlin wie po co. Poszedł więc tam i zobaczył, że Potter faktycznie był sam, w dodatku półnagi, mokry, opalony i absolutnie boski.
Draco nie był pewien, co działo się dalej. Prawie na pewno odwrócił się i wyszedł, bo chwilę później znajdował się w szatni Ślizgonów i próbował ochłonąć. Po treningu oczywiście.
~
Była pora obiadu. Harry siedział w Wielkiej Sali, obserwował Malfoya dźgającego widelcem swój talerz i zastanawiał się co do jasnej cholery podkusiło go, żeby po treningu quidditcha wchodzić do szatni Ślizgonów.
Pamiętał, że Ronowi i reszcie chłopaków nie chciało się na niego czekać, więc został sam. Kiedy ubierał się po prysznicu, kątem oka zobaczył w lustrze mignięcie blond włosów i zielonych szat. Pomyślał, że to Malfoy i nadarzyła mu się idealna okazja, by przydybać go samego w szatni - Merlin wie po co. Poszedł więc tam i zobaczył, że Malfoy faktycznie był sam. Stał tyłem do Harry’ego i ściągał koszulkę. Jego plecy wyprężyły się i wygięły w łuk - nagie, blade, umięśnione i mokre od potu.
Harry nie był pewien, co działo się dalej. Prawie na pewno odwrócił się i wyszedł. Trafił do pokoju wspólnego Gryfonów. Stamtąd Ron zabrał go na obiad i teraz Harry siedział, gapił się i myślał. Myślał bardzo intensywnie.
Zdaje się, że coś wymyślił.
~
– Może mógłbyś mi pomóc? – zapytał nagle Harry.
Draco osłupiał. Odruchowo chciał posłać Pottera do diabła. Po szybkiej analizie sytuacji postanowił jednak odwrócić się i uciec. Ale z drugiej strony...
„Półnagi, mokry...”
– Z czym?
– Z esejem na eliksiry – powiedział Harry, niepewnie cedząc każdą sylabę. Zastanowił się i uznał, że pomysł był dobry. Praca z eliksirów to logiczny pretekst. – Jesteś w tym lepszy niż ja – dodał, bo wiedział, że Malfoy jest próżny. I ma do tego absolutne prawo.
„Jego plecy wyprężyły się i wygięły w łuk...”
– Oczywiście. – Draco posłał mu nieufne spojrzenie. Węszył podstęp, ale wszystko zdawało się być w porządku. – Z ciebie jest taki idiota, Potter – dodał, by mimo wszystko uczcić stare tradycje.
– Wiem – przyznał Gryfon i uśmiechnął się szeroko.
„Taki piękny idiota” – pomyślał mimowolnie Draco. Uśmiech Harry’ego był absurdalnie uroczy. Ślizgon zagryzł wargę, ale nie mógł się powstrzymać przed tą myślą. – Chodźmy do biblioteki – wymamrotał i wyminął Pottera, żeby ten nie zauważył jego śmiechu.
– A może... – zaczął Harry.
Draco odwrócił się. Harry odchrząknął i przyjrzał się swoim butom. – Za rzeźbą jednonogiego druida jest ukryte przejście do takiego jednego pokoju. Jest co prawda ciasny, ale dobrze oświetlony i pomyślałem, że tam będzie... wygodnie. Wygodniej niż w bibliotece – pospieszył z wyjaśnieniem.
Draco zastanowił się. W bibliotece zawsze są ludzie i trudno o prywatność. A znalezienie się z Potterem sam na sam w pokoju co prawda ciasnym, ale dobrze oświetlonym rzeczywiście wydawało się... wygodne.
Wygodne do napisania eseju na eliksiry.
– Dobrze – zgodził się i ruszył w stronę rzeźby jednonogiego druida. Harry wesoło podreptał za nim.
~
Pokój w rzeczy samej był dość mały, w dodatku na samym jego środku stał spory stół i dwa krzesła. Przez wysokie witrażowe okna wpadały ciepłe promienie popołudniowego słońca, dodając przytulności zimnym kamiennym ścianom.
Draco usiadł na jednym z krzeseł, Harry zajął miejsce obok, przodem do towarzysza. Przez kilka chwil gapili się na siebie.
„Wyprężyły się nagie, blade...”
„Mokry, opalony...”
– No dobra – Malfoy przerwał niezręczną ciszę. Ruchem głowy wskazał na torbę leżącą na kolanach Pottera. – Wyciągaj go.
Harry spąsowiał i wytrzeszczył oczy. – Przepraszam?
Draco poczuł krew uderzającą mu do twarzy. – Esej! Miałem na myśli esej! – wykrzyknął oburzony.
– Ach! No tak –zrozumiał Harry. Schował głowę w torbie, szukając wypracowania.
Draco oparł łokcie o stół i ukrył twarz w dłoniach. Miał dziś same złe pomysły. Nie powinien był wchodzić do szatni Gryfonów. Nie powinien był zgadzać się pomóc Potterowi. Nie powinien był przychodzić do tego co prawda ciasnego, ale dobrze oświetlonego pokoju.
Bardzo dusznego pokoju.
Zapach Pottera był wszędzie. A trzeba nadmienić, że Potter pachniał nieznośnie kusząco. Draco nabrał niepokojącej chęci na wpicie się ustami w jego szyję. Aż zadrżał na tę myśl.
Straszne.
Spróbował wziąć się w garść pomimo okrutnego braku cyrkulacji powietrza.
Bo co on sobie wyobrażał? Zabujać się w Potterze? Tylko dlatego, że ma całkiem ładne, absolutnie boskie ciało? Też coś! Bez sensu. No i nie miał szans u Pottera. To w końcu Potter. Harry Potter. Wybraniec i w ogóle. Poza tym pewnie ma dziewczynę...
– Nie mam.
Draco gwałtownie uniósł głowę. – Słucham?
– Nie mam – powtórzył Gryfon. – Nie mam przy sobie eseju. – Szerokim gestem wskazał na porozrzucane po stole papiery i książki. – Obawiam się, że zostawiłem go w swoim dormitorium – westchnął smutno.
– Och. – Draco miał wrażenie, że za czymś nie nadąża. – Więc... zapewne powinieneś po niego pójść.
Harry pokiwał głową i zacisnął wargi. Nie ruszył się z miejsca. Z zaangażowaniem maltretował w dłoniach pasek od torby. Szybko zerknął na Draco. – Bo pomyślałem... – zaczął nieśmiało – może pójdziesz po niego ze mną? – zaproponował i spojrzał na Draco z nadzieją.
Draco zaczął podejrzewać, że ten esej tak naprawdę nie istnieje.
– Mam iść z tobą? – upewnił się.
– Tak.
– Do twojego dormitorium?
„Jego plecy wyprężyły się i wygięły w łuk - nagie, blade, umięśnione i mokre od potu...”
Harry przytaknął ochoczo.
Draco zastanowił się. Miałby iść do dormitorium Pottera. Do jego sypialni. A tam będzie jego łóżko. Na którym Potter śpi. I w ogóle. Miałby iść do sypialni Pottera z Potterem. Miałby znaleźć się obok Pottera i łóżka Pottera jednocześnie. A to nie zdarza się każdego dnia.
Ani nocy.
Nie każdemu.
Oczywiście to wszystko nie miało większego znaczenia, ponieważ poszliby tylko po esej, a następnie wrócili do przytulnie ciasnego i dusznego pokoju za rzeźbą jednonogiego druida, by grzecznie odrobić pracę domową z eliksirów, jak Merlin przykazał. Oczywiście. Nic takiego.
– Idziemy? – zapytał Harry.
„Potter był sam, w dodatku półnagi, mokry, opalony i absolutnie boski...”
– Jasne.
~
Gdyby ktoś pytał, odrabiali pracę domową. Poszli do dormitorium Harry’ego i esej tak ich pochłonął, że postanowili zrobić go na miejscu. Najpierw na podłodze, potem trochę w fotelu i na biurku. Wstępnie przelecieli temat – entuzjastycznie, acz szybko. Później przeanalizowali go powoli, dogłębnie, na wszystkie strony i pod każdym możliwym kątem. Przestudiowali cały materiał bardzo, bardzo dokładnie i powtórzyli dla pewności. Draco popisał się szerokim wachlarzem pomysłów, a Harry efektywnie posuwał pracę do przodu. Działali w pocie czoła całe popołudnie, zawzięcie, aż do zmierzchu. Byli twardzi i nie poddawali się całą noc, aż tuż przed wschodem słońca wyczerpani padli na łóżko, wysoce usatysfakcjonowani współpracą.
~
– Harry! Idziesz na śniadanie? – zawołał Ron. Nie dostał odpowiedzi. – Jeszcze śpi?
Seamus wzruszył ramionami zza wczorajszej gazety.
– Nie widziałem go od obiadu – wyznał Neville. – Chyba był zajęty.
Ron zmarszczył brwi. Nic nie rozumiał. Czym Harry mógł być aż tak zajęty i nie poinformować o tym swego najlepszego przyjaciela? Przecież od zawsze wszystko robili razem.
Podszedł do łóżka Harry’ego, zerknął za zasłonę i szybko wycofał swoją ostatnią myśl.
Nie. Nie wszystko robili razem i lepiej, żeby tak zostało.
– To jak? Idziemy na śniadanie? – zapytał entuzjastycznie Longbottom.
Ron zasunął zasłonę i powoli odwrócił się do chłopaków.
Seamus spojrzał na niego znad gazety i zarechotał szyderczo. – Weasley, jesteś całkiem czerwony!
– Jejku! Wszystko w porządku, Ron? – zmartwił się Neville.
– Nie jestem głodny – wymamrotał rudzielec i czym prędzej wyszedł.
– O co mogło mu chodzić? – Neville podrapał się w głowę.
Seamus odrzucił gazetę i zaciekawiony podszedł do łóżka Harry’ego. Tak jak Ron rzucił okiem za zasłonę. Stłumił prychnięcie i z podziwem pokiwał głową. – No, no. Tego jeszcze nie było: Potter między nogami Malfoya. Teraz widziałem już chyba wszystko – mruknął do siebie.
– Co mówisz? – zainteresował się Neville.
– Nic ważnego. Chodźmy jeść – powiedział, obejmując niewinnego kolegę ramieniem i wyprowadzając go z tego pokoju rozpusty.
~
Harry obudził się na dźwięk zamykanych drzwi i poruszył nieznacznie. Draco jęknął cicho.
– Draco? – szepnął Gryfon.
– Mm?
– Słyszałeś coś?
– Newem...
– Przygniatam cię?
– Mhm.
– Mam zejść?
– Nie.
~
Harry nie mógł się skupić na lekcji eliksirów. Nie chodzi o to, że zazwyczaj słuchał i brał czynny udział, o nie. Po prostu trudno jest interesować się monotonnym wykładem Snape’a, kiedy Draco Malfoy siedzi zaledwie kilka ławek dalej i patrzy tak, że wspomnienia poprzedniej nocy odżywają w pamięci. Dosłownie stają przed oczami.
Harry nie mógł się skupić. Nadal piekły go zadrapania na plecach, ale nie czuł z tego powodu dyskomfortu. Najchętniej właśnie tu, w tej chwili zdjąłby koszulę i pochwalił się każdemu, kto zechce spojrzeć, jak doprowadził Malfoya do takiej ekstazy, że ten aż wpił się paznokciami w jego łopatki i zostawił na pamiątkę takie oto piękne czerwone bruzdy (Harry nie zdejmie koszuli, oczywiście. Co prawda niejedną zasadę w Hogwarcie złamał, ale nie zamierzał być pierwszym, który sprawdzi, jakie konsekwencje grożą za obnażanie się na lekcji Severusa Snape’a.)
Harry był także bardzo zajęty kontemplowaniem śladów, jakie sam zostawił na szyi Draco. Dobrze widział dwie malinki, niezasłonięte przez kołnierzyk oraz niewielki znak zębów, który dostrzegłby tylko ten, kto by go szukał. Wyobraził sobie wszystkie te ślady, które znajdowały się w miejscach niedostępnych teraz dla wzroku: na ramionach, brzuchu, biodrach, udach-
– ...panie Potter?
Ach! Te uda... Białe, długie, nad wyraz silne, choć smukłe. Harry pamiętał, jak zeszłej nocy oplatały go w pasie tak mocno, że niemal nie mógł się ruszyć. Te uda, które obejmowały go tak chętnie, gdy-
– Potter!
Te uda, od wewnątrz tak miękkie, tak gładkie, które mógłby pieścić i całować całą noc. Harry pamiętał, że gdy nieoczekiwanie przygryzł aksamitną skórę wewnętrznej części tych ud, Draco wydał tak rozkoszny dźwięk, że Harry ugryzł je jeszcze raz, zanim został przyciągnięty wyżej, by-
– POTTER!
Harry gwałtownie otrząsnął się z marzeń. Przywitała go wykrzywiona w absolutnej furii twarz Severusa Snape’a. Harry zląkł się.
– Teraz, kiedy pan Potter raczył poświęcić mi nieco uwagi – Snape cedził niskim, groźnym głosem – może odpowie na moje pytanie?
Harry milczał.
– Nie pamięta go pan? Jaka szkoda. – Snape uśmiechnął się jadowicie. – Powtórzę więc: którą część krokodyla stosuje się w omawianym na dzisiejszej lekcji eliksirze?
Harry nie miał pojęcia, o czym mowa. Nieśmiało zerknął na Hermionę, ale ona chyba pierwszy raz w życiu nie znała odpowiedzi. Zawstydzona tym faktem energicznie kartkowała podręcznik. To zostawiało Harry’ego na lodzie. Spróbował przypomnieć sobie, użyć logiki, wymyśleć cokolwiek, co mogłoby być właściwą odpowiedzią, ale jedyne słowo, które nadal rozbrzmiewało mu w głowie, to...
– Uda – wypalił, zanim nawet o tym pomyślał.
Złośliwy grymas zastygł Snape’owi na twarzy. Harry zamarł w oczekiwaniu na najgorsze. Hermiona i Ron spochmurnieli i zaczęli zastanawiać się, jak go pocieszą po lekcji.
Po długiej, pełnej napięcia chwili Snape zapytał złowieszczo: – Którą część ud, Potter?
Harry nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. – Wewnętrzną? – wykrztusił.
Wszyscy wstrzymali oddech.
Snape ani drgnął, tylko wgapiał się w Harry’ego. Harry ostatni raz tak się bał, stojąc oko w oko z bazyliszkiem.
– Za ten skandaliczny przykład ignorancji, Potter, odejmę Gryffindorowi tylko10 punktów – wycedził nauczyciel – ze względu na pierwszą w twoim życiu prawidłową odpowiedź na moje pytanie. A wracając do tematu...