Bond to pierwsze drarry, jakie czytałam i całkowicie się w nim zakochałam. Przeczytałam w dwa dni, nie mogąc się oderwać i potem chodziłam jakiś tydzień smutna, bo się skończyło i nie wiedziałam, co ze sobą zrobić z tego powodu. Więc sięgnęłam po kolejne drarry. I kolejne. Im więcej czytam, tym bardziej się uzależniam

Ale wracając do samego
Bonda...
Ten fik bardzo chwycił mnie za serce. Więź pomiędzy Draco i Harry'm jest tutaj taka cudowna, niesamowita, prawdziwa. Z początkowej nienawiści do prawdziwej miłości, powoli, bez pośpiechu poznawali się, coraz bardziej się w sobie zakochując. No czy może być coś piękniejszego?
Sceny erotyczne są naprawdę dobrze napisane, szczególnie te, w których czuć ich przywiązanie, tęsknotę, kiedy dowiedzieli się o tym, że więź ma zostać zerwana...
I tak jak Aevenien - uwielbiam Ślizgonów tam przedstawionych. Pansy jest cudowną przyjaciółką, zasługuje na medal

Nawet Blaise nie jest jakiś okropny.
Nie potrafię wskazać ulubionej sceny, bo właściwie cały tekst kocham, ale nie mogę nie wspomnieć o tym, kiedy już po "zerwaniu" więzi umilali sobie czas w magazynie i Pansy ich nakryła, a potem sobie podglądała, niczym drarrystka...

Ta scena była naprawdę świetna i nigdy jej nie zapomnę, tak jak całego fika.