[autor docelowy - LunnaMiya]
Mój debiut, nie bijcie za mocno ^3^ Drarry ze specjalną dedykacją dla Klaudii i Su.
Betowała Kaczalka- wieeeeelkie a-ri-ga-to! ^^
Rating: R
_______________________________________________________________________
Oddechy w pięści
- Potter... ach... pamiętaj, nic między nami nie... ma... - Draco warczy pomiędzy jęknięciami. A właściwie próbuje warczeć, ponieważ zaciśnięte z rozkoszy zęby skutecznie mu to uniemożliwiają.
- Niczego od ciebie... nie wymagam - odpowiada Potter.
Draco przyciąga jego twarz i wpija się w usta, miażdżąc je w gwałtownym pocałunku. Przez chwilę świat zwalnia, a przed oczami wybuchają kolory. Harry ma wrażenie, że jego zmysły jeszcze nigdy nie były tak wyostrzone, umysł nie jest w stanie przyjąć tylu bodźców naraz i po prostu się wyłącza.
* * *
Harry nigdy nie zastanawiał się, co chce robić w życiu. Dzięki temu nieświadomie oszczędził sobie trudu i ewentualnego rozczarowania. Przecież był Wybrańcem, Chłopcem, Który bla, bla, bla... Nikt nie wziął pod uwagę, że wolałby być zwyczajnym dzieckiem, ze zwyczajnymi problemami. Miał ochotę udowodnić tym magicznym ignorantom, że szesnastolatek nie może uratować świata. Takie manewry udają się tylko w głupich, mugolskich filmach.
Wszyscy zachowywali się, jakby dobro naprawdę istniało, a piosenki mówiły prawdę. Wbrew legendom i insynuacjom, wygrywa nie szlachetniejszy, a silniejszy. Harry nie miał złudzeń - był słabszy.
Ach, i jeszcze Przepowiednia. Harry uważał, że wszelkie proroctwa powinny być ruchome. Każde nasze działanie może zmienić przeznaczenie. Ale ta Przepowiednia się nie zmieniała: Złote Dziecko musi wygrać. Pottera te wszystkie wróżby obchodziły tyle, co zeszłoroczny śnieg. Wygra - no cóż, nawet idioci mają czasem fart, przegra - trudno.
Tylko jedna jego cząstka żyła tak, jak powinna.
Draco.
* * *
- Jesteś głupcem.
- Jak wszyscy - odpowiada Potter, a brwi Malfoya szybują w górę.
- Ale ty możesz inaczej - Harry unosi głowę.
Włosy Malfoya odbijały światło, rozpryskując je wokół niczym aureolę. Ale Draco nie był aniołem. Anioły nie zabijają, anioły nie torturują, anioły nie odbierają nadziei... Jednak na blondynie nawet świt wyglądał pięknie.
- Nie mogę - odpowiada, obracając w palcach platynowe kosmyki - Jeśli chcą, będę walczył. Nie uwierzą, że przegram, dopóki nie zobaczą.
- Kiedyś będę musiał cię zabić - mówi Draco, patrząc gdzieś w bok.
- Ustaw się w kolejce - szepcze Harry, przyciągając go do swoich warg.
* * *
Miał stać się silny, potężny. Nic się nie zmieniło. Kiedyś był mały i zagubiony. Teraz jest duży i zagubiony. Nic się nie zmieniło.
* * *
Harry?ego niejednokrotnie nachodziła myśl, że zasługiwali na coś więcej, niż opuszczone sale, zwierzęcy seks na biurku nauczyciela czy brutalne pocałunki w ciemnych zaułkach.
Zasługiwali na dzieciństwo, na wolność. Zamiast tego, dostawali chwile zapomnienia w zimnych objęciach lochów.
Przez kilka chwil mogli nie pamiętać o tych wszystkich potwornościach, wyrządzonych przez Voldemorta, o śmierci, o liście martwych przyjaciół, która z każdym dniem robiła się coraz dłuższa.
Przede wszystkim, nie zasługiwali na wojnę. W momentach, gdy byli jednością, nie liczyło się, że na ramieniu Dracona czernieje Mroczny Znak, że blizna Harry?ego każdej nocy dawała o sobie znać tępym bólem, a on sam budził się z coraz gorszych koszmarów - zapowiedzi pojedynku.
* * *
- Przeznaczenie złożyło ci propozycję nie do odrzucenia, Potter.
- Nie mogła być nie do odrzucenia, skoro właśnie ją odrzuciłem.
- Avada Kedavra!
* * *
Czasami Przeznaczenia potrafi zupełnie się przekierunkować. Czasami wystarczy jeden ruch nadgarstka, żeby decydować o życiu lub śmierci. Czasem wystarczy przyjrzeć się książce, by wiedzieć, jak się skończy. W tej rycerz pokona smoka, tutaj zwycięży miłość. O, a ta jest ciekawa - wygra Zło. Niestety, tylko w pierwszej części...
Ale to jedynie teoria. Jak wiemy, czasami zdarza się naprawdę czasami.
Harry odwrócił się i napotkał szklane oczy Lucjusza. Avada powoli ulatniała się zielonymi smugami.
- Przepowiedniom czasem trzeba pomóc, Potter - wysyczał Draco, mijając go.
* * *
To była scena jak z jakiegoś taniego horroru. Dwa cele, dwa sprzeczne uczucia i jedno ultimatum: zabij albo zostań zabity. A taka alternatywa, to tak naprawdę żadna alternatywa.
Voldemort potraktował Draco jak żywą tarczę. Żywą, dopóki wróg nie spróbuje ataku. Potężna klątwa zabije ich obu. A nie powinna. Dobra klątwa załatwi tylko tego złego. Ale na wojnie dobre klątwy nie istnieją.
- Zrób to - spokojny głos Dracona przeszywa jego ciało - Bohater żyje, Śmierciożerca umiera. Uczciwa wymiana.
W jego oczach widać takie zdecydowanie i desperację, że, gdyby mógł, sam by go unicestwić. Ale nie może. Jego różdżka leży w szacie Lorda. Czeka więc na ruch Harry?ego.
* * *
- Avada...
Korytarz, gdzie po raz pierwszy cios zamienił się w pocałunek, kopniak w sunące po ciałach ręce. Pokój tonący w zieleni i dwa szybko oddychające punkty gdzieś w pościeli. Sposób, w jaki trzymałeś kubek, przechylałeś głowę, czytając gazetę. Twoja skóra, która w świetle księżyca zdawała się błyszczeć. Twoje rozchylone usta, odchylona do tyłu głowa, gdy poruszałeś się w górę i w dół, a ja trzymałem cię za biodra. Wędrówka, którą podejmowały dłonie, miękkość warg i ich słodycz, twoje oczy. Nie raz widziałem w nich pożądanie. Pod tym względem działaliśmy jak lustra. W moim spojrzeniu widziałeś to samo.
- ...Kedavra!
* * *
Były festyny, było liczenie i identyfikacja ciał. Była śmierć i pozorne zwycięstwo.
Harry już wie, czym jest samotność i wcale mu się to nie podoba. Czuje, jakby na kogoś czekał, a ból, gdy uświadamia sobie, że nie ma na kogo, jest obezwładniający.
Były pogrzeby. Były wywiady.
Tak, zabiłem Voldemorta. Tak, to koniec wojny. Oklepane zwroty, które w świetle poranka tracą wartość. Bo co tak właściwie ma im powiedzieć?! Że wcale nie odczuwa satysfakcji, że ich życia były mu obojętne, zarówno na początku, jak i na końcu?! Że ta wygrana nic nie znaczy, bo zawsze znajdzie się ktoś popierający chore wizje i idee Czarnego Pana?! Że źli czarodzieje byli zawsze i w miejsce pokonanych pojawiają się nowi?! I, w końcu, że zwyrodnialcy byli przed nim i będą po nim, a za jakieś sto lat urodzi się nowy Wybraniec, tak samo jak on pozbawiony prawa wyboru?!
Żal Harry?ego jest tak wielki, że rozsadza go od środka.
To nie tak miało być. Bohater powinien umrzeć w chwale, na polu bitwy. Bo tak jest... poprawnie. On tymczasem żyje, gdy wielu odważniejszych już nie ma. A chwały nie dostrzega ani w martwych ciałach, ani w udręczonych sercach.
* * *
"Nic między nami nie ma". Harry po raz setny poddaje swoje życie retrospekcji. "Nic nie ma". Twoje oczy mówiły coś innego.
To nie była uczciwa wymiana.
* * *
Potter żyje normalnie. O ile tacy jak on maja prawo żyć normalnie. Po wojnie słowa nabierają groteskowego znaczenia. Je, śpi, pracuje. Codziennie wykonuje szereg czynności, nie zastanawiając się nad ich sensem.
Tylko czasami wydaje mu się, że czyjeś blade ręce splatają się z jego własnymi. Widzi Draco. Jego półprzymknięte oczy, które już nigdy nie będą sugestią pocałunku...
_______________________________________________________________________